Z danych ofertowych WGN wynika, że decydując się na bardziej oddaloną lokalizację, na kupnie 50 – metrowego mieszkania można zaoszczędzić nawet i 100 tys. zł. Czy taki krok się opłaca? Tańsze mieszkanie to tańszy i mniejszy kredyt, który możemy szybciej spłacić, a zaoszczędzone środki przeznaczyć na przykład na nową nieruchomość.

Z drugiej jednak strony inwestycja mieszkaniowa to inwestycja długoterminowa. Naszym celem jest nie stracić na nieruchomości, którą kupujemy i mieć możliwość późniejszej sprzedaży jej z zyskiem. Chodzi więc o to, by mieszkanie trzymało swoją wartość, a nawet na niej zyskiwało. W ciągu ostatnich 10 lat runął mit ciągłego zyskiwania na wartości przez nieruchomości. Mieszkania kupione na górce cenowej z lat 2006 – 2008 są dziś warte sporo mniej. Natomiast pęknięciu bańki cenowej oparły się nieruchomości najlepiej położone – one trzymają swoją wartość. Zapewniają też popyt na rynku najmu, co jest niesłychanie istotne. Wybierając bardziej peryferyjną lokalizację, możemy mieć problem z późniejszym wynajmem mieszkania.

Do listy minusów lokalizacji peryferyjnych trzeba oczywiście doliczyć koszty i stracony czas na dojazdy. Jeśli osiedle czy miejscowość nie jest dostatecznie dobrze połączona komunikacyjnie z metropolią oznacza to po prostu gorszą jakość życia.

Powyższa lista wad nie musi jednak wcale mieć zastosowania. Wszystko zależy od indywidualnego wyboru i konkretnej lokalizacji. Przykładowo: podwarszawski Pruszków z racji niskich cen mieszkań, ale też i dobrze rozwiniętej infrastruktury drogowej i kolejowej (SKM), zapewniającej dobry dojazd do stolicy, staje się pożądaną i atrakcyjną lokalizacją. Podobnie ma się rzecz z rynkiem najmu. W dużych ośrodkach, które ściągają do siebie studentów, pracowników i obcokrajowców nawet bardziej peryferyjne lokalizacje nie powinny cierpieć na brak chętnych najemców.

Znacznie taniej

Wystarczy kilkanaście a nawet kilka kilometrów od miasta, by rzeczywistość cenowa, jeśli chodzi o rynek mieszkaniowy, była zupełnie inna. Pokazuje to zresztą dobrze przykład limitów cenowych MDM. Przykładowo – we Wrocławiu limit dla rynku wtórnego wynosi obecnie 4300 zł, w gminach satelickich będzie to o ponad 500 zł niżej. W Warszawie różnica jest jeszcze większa. Państwo dofinansuje zakup mieszkania do ceny 5262 zł na rynku wtórnym. Jeśli wybierzemy lokalizację satelicką będzie to zakup do ceny 3700 zł.

Niższe limity wynikają z faktu, że po prostu na tzw. peryferiach ceny mieszkań są znacznie obniżone Pozostając przy stolicy: w Warszawie przeciętne stawki dla rynku wtórnego wynoszą obecnie 7300 zł/ mkw. To dane NBP. Oznacza to, że za 50 metrowe mieszkanie należy średnio płacić około 350 tys. zł. Jeśli jednak zdecydujemy się na wariant peryferyjny plus dojazdy, zapłacimy znacznie mniej.

W Pruszkowie, oddalonym o 17 km od centrum Warszawy, przeciętny poziom cen ofertowych (na podstawie danych WGN) mieści się w przedziale 4700 – 5200 zł/ mkw. A więc przykładowe 50 – metrowe mieszkanie na rynku wtórnym można mieć za około 250 tys. zł, choć znajdziemy też oferty tańsze. Oznacza to niebagatelną oszczędność – rzędu 100 tysięcy złotych!

Inny przykład to miejscowości podwrocławskie. Średnie ceny ofertowe na rynku wtórnym dla stolicy Dolnego Śląska kształtują się na poziomie około 5300 zł. W takich miejscowościach jak Smolec, Kąty Wrocławskie czy Oława przeciętny poziom cen kształtuje się w wysokości około 4 tys. zł. We wspomnianej Oławie, oddalonej od Wrocławia o 20 km, za 50 – metrowe mieszkanie nawet w ścisłym centrum zapłacimy więc przynajmniej o 50 tys. zł. Mniej. 30 metrową kawalerkę w samym Rynku można mieć już za 100 tys., co daje stawkę nieco ponad 3000 zł/ mkw. Znacznie taniej jest oczywiście również w krakowskich czy poznańskich miejscowościach satelickich.

Teresa Michniak
Dział Analiz WGN